DUSZA TOWARZYSTWA
MŁODY GNIEWNY
DZIEWCZYNA PIRATA
Wybrałyśmy miejsca w tej samej ławce, jakby podświadomie czując, że tak powinno być. Miała kasztanowe włosy i oczy w kształcie migdałów. Zawsze wpatrzona w swój zeszyt, notowała wszystko zielonym ołówkiem. Spokojna i pełna uroku. Siedziałyśmy na plaży z butelką czerwonego wina w chłodną noc, twardy żwir właził nam pod krótkie sukienki i rozmawiałyśmy o rzeczach, o których zazwyczaj nie mówi się nowo poznanym osobom. Długo, szczerze, z dużym kredytem zaufania. Wyjeżdżając nazajutrz wiedziałam, że będę za nią tęsknić. Pisała codzienne relacje z Malty, a kiedy ja na wyspę wróciłam, pisałam do niej. Co słychać w szkole, gdzie jadę, kto przyjechał, a kto wyjeżdża. Kopała mnie w tyłek na odległość, gdy miałam gorsze dni i wysyłała tulipany o poranku, życząc dobrego dnia. To jedno z najlepszych maltańskich spotkań i głeboko wierzę, że ta znajomość przetrwa. Chcę ją zobaczyć i uścisnąć, oby jak najszybciej.
SZALONY KAPELUSZNIK
PAN PERFEKCYJNY
Weszłam do szkoły i od razu ich zobaczyłam. Wysoki blondyn i niewysoka blondynka. Są takie momenty, gdy od razu się czuje, że warto zagadać. Polubiłam go. Co chwila odbierał telefony z pracy i bardzo dużo mówił. Mieszał angielski z niemieckim w najśmieszniejszy możliwy sposób albo mylił słowa i mały sklep na lekkim wzniesieniu z pełną powagą nazywał supermarketem w górach. Był punktualny i nie mógł zrozumieć, czemu zawsze się spóźniam o trzy minuty. Słowny, rzetelny i dokładny jak szwajcarski zegarek. Wyjeżdżając obiecał “I will try to come back, I promise“. Prawie się udało, ale po drodze spóźnił się na samolot, agent źle przebukował mu kolejny bilet, a w pociągu, którym wracał załamany z lotniska, znaleziono zwłoki. Tego było za wiele dla kogoś, kto ma zaplanowaną każdą minutę życia. Zniknął na długie tygodnie. Do dziś pojawia się, a potem znów go nie ma. Nie czekam, ale cieszę się, gdy wraca, bo zawsze poprawia mi humor.
NA ROZSTAJU DRÓG
Siedziałyśmy w porcie, gapiąc się bez słowa na kolorowe łódki. Słońce odbijało się od turkusowej tafli wody, a nasze śmietankowe lody topiły się w zastraszającym tempie. Często chodziłyśmy tam w czasie długiej przerwy, to był nasz mały azyl. Malta mocno zachwiała jej życiem, kazała przemyśleć przyszłość związku z mężczyzną, który został w domu. Pojawił się ten trzeci. Dawno nie widziałam takich spojrzeń i tak silnych uczuć gotujących się w dwójce ludzi, którzy chcą więcej, ale wiedzą, że nie mogą. Myślałam jednak, że to się może udać. Ona chyba też. Kupiła bilet, miała lecieć do niego za kilka tygodni. “I don’t think it’s a good idea, I’m so sorry…“, napisał po krótkim czasie. Miała tak smutne oczy, że prawie potrafiłam poczuć jej ból. Dobrze się jednak stało, bo zrozumiała, jak bardzo była ślepa. Ten, który czekał, okazał się niezastąpiony i są dziś szczęśliwi jak nigdy przedtem.
EROTOMAN-GAWĘDZIARZ
CHŁOPAK Z FENKUŁEM
ZAGUBIONA
OCZY BEZ DNA
OPIEKUNKA
Była dla mnie trochę jak zastępcza mama na obczyźnie – w podobnym wieku, troskliwa i łagodna. Trochę roztrzepana, ciągle gubiła klucz od szafki i okulary. Opowiadała o swoim starym życiu, które zostawiła, aby zamieszkać na Malcie – o własnych koniach, domu na wsi, wadach i zaletach angielskiej zimy. Stale pytała jak mi idzie szukanie pracy, podsuwała różne pomysły i co poniedziałek wręczała lokalną gazetę z ogłoszeniami. Elegancka, ciepła, zawsze uśmiechnięta i bardzo pozytywna. Kobieta spełniona prywatnie i zawodowo. I co ważne, umiejąca doceniać małe rzeczy. Prawie codziennie powtarzała, że kiedy idzie rano do pracy i patrzy na zatokę oblaną słońcem, czuje się wielką szczęściarą. Dobra dusza, których wciąż za mało dookoła.
INNY NIŻ WSZYSCY
Dwadzieścia lat. Większość jego rówieśników, których poznałam na wyspie, było dziećmi. Pieniądze rodziców, imprezy i dbanie wyłącznie o własną wygodę. On był inny. Mądry i zorganizowany. Rozmawialiśmy dużo – na przerwach, przy piwie lub w czasie lunchu. Jego podejście do wielu spraw wprawiało mnie w osłupienie. Gdy odpowiedział na pytanie “Czym jest dla ciebie miłość?“, nie umiałam ukryć wzruszenia. Zakochał się tam w skromnej dziewczynie z małego miasteczka. Też była zainteresowana, chociaż trochę nieśmiała. Jego szacunek dla niej, jej rodziców i ich konserwatywnych zasad bardzo mi imponował. Mówiąc o niej, nieświadomie łapał się za ucho, co było niezwykle słodkie. Czasem mam ochotę napisać i spytać, czy wciąż czeka, aż ona skończy szkołę, czy rozmawiał już z jej tatą i czy mają jakieś wspólne plany, ale chyba boję się odpowiedzi.
FACET PO PRZEJŚCIACH
Przez dwa tygodnie byliśmy w grupie sami. Tylko ja i on. Dorosły mężczyzna z kraju, w którym przez ostatnie lata wydarzyło się dużo złego. On i jego najbliżsi musieli uciekać, szukać spokoju w Europie. Znaleźli. Fantastycznie było nam razem. Był bystry i dobrze wykształcony. Kłóciliśmy się na zajęciach półżartem, doprowadzając wzajemnie do szału, a nauczycieli do śmiechu. Zadawał miliony pytań i miał dokładnie przeciwne zdanie na każdy temat niż ja. Różnice kulturowe wychodziły na każdym kroku, ale zachwycał mnie sposób, w jaki opowiadał o swojej żonie i prześlicznych dzieciach. Odpowiedzialny facet z ogromnymi pokładami miłości i zrozumienia dla swoich czterech kobiet. Miałam mu wysłać zdjęcia, ale nie wzięłam kontaktu. Miał wrócić za dwa lub trzy tygodnie, ale nie wrócił. Szkoda. Jego pogodna twarz zostanie na zawsze w mojej pamięci.
TA, KTÓRA ODNALAZŁA DROGĘ
Przyjechała na Maltę szukać siebie. Piękna południowa uroda i kręcone włosy, które (ku mojej rozpaczy) z uporem prostowała. Każdy dzień zaczynała od herbatników maczanych w herbacie, którą parzyła w miseczce, nigdy w kubku. Chciała tam zostać i znaleźć pracę. Zdeterminowana i ambitna. Codziennie po zajęciach roznosiła CV, chodziła na rozmowy kwalfikacyjne i z każdej wracała coraz bardziej przybita. W ostatnim tygodniu połykała łzy razem z herbatą, udając, że się trzyma. “I’m a loser” – powiedziała cicho, gdy siedziałyśmy w kawiarni. Wybuchnęła płaczem, a ja wiedziałam co czuje, bo byłam w tej samej sytuacji. Wróciła do domu, kupiła bilet do Portugalii, spakowała plecak i ruszyła do Santiago de Compostela. “I was thinking about you during Camino, you must try this kind of experience. Just think about it” – napisała wczoraj, nie wiedząc nawet, od jak dawna mam to gdzieś w tyle głowy.
Tak było. Czytam to teraz i myślę sobie, że dużo relacji z podróży to same roześmiane twarze i pasmo niekończącego się szczęścia. Nie wiem ile w tym prawdy, ale moja Malta to były chwile dobre i złe. Momenty zwątpienia, zawiedzione nadzieje i pozytywne niespodzianki, ważne spotkania i wspomnienia, które nigdy mnie nie opuszczą. Płakałam częściej niż kiedykolwiek wcześniej i śmiałam się więcej niż kiedykolwiek później. Ludzie, których poznałam są najważniejszym elementem tej historii, nauczyli mnie dużo o świecie i o mnie samej. Poza tymi opisanymi powyżej, mogłabym mówić jeszcze długo o innych, a każdy wniósł w moje życie coś nowego. Byłam tam szczęśliwa, a szczęście niejedno ma imię.
21 komentarzy
Przeczytałam całość, poznałaś wspaniałych ludzi, nawet jeśli większości nigdy nie zobaczysz to naprawdę warto zatrzymać ich w pamięci:)
Świetnie się ciebie czyta!
Bardzo ciekawie piszesz, jak zobaczyłam ten ogromn tekstu to nie sądziłam, że dojdę do końca a pożarłam całość w minutę
Podróże to nie tylko miejsca, ale też ludzie. Uwielbiam 🙂
Mówią, że miesca i wspomnienia tworzą napotkani na naszej drodze ludzie i ten wpis to jak najbardziej potwierdza. Fajna opowieść o ludziach, których tak wiele różni a jednak łączy. Gratuluję zmysłu obserwacji 🙂 Pozdrawiam. D.
pięknie napisane. ciekawi mnie niezmiernie, co ta Malta w sobie ma, że aż tylu ludzie chce się tam przenieść. wyspa jest super, ale jak dla mnie na chwilę 🙂
Super post Aga! To prawda, ze podroż to na pierwszym miejscu ludzie! W ogole fajny pomysl i forma posta 🙂 Mozesz czesciej takie pisac 🙂 Usciski!
Ja też przeczytałam na raz, jak dobry wstęp do dobrej książki 🙂
I chociażby po to warto było lecieć:) Buziaki.
Tobie to ja nawet nie muszę nic tłumaczyć… 🙂
Wiadomo, Malta. Widzę, że stworzyłaś całą plejadę gwiazd.I jak ich charakterystycznie ponazywałaś. Niektórych miałam okazję poznać, więc Twoje opisy oddają więcej, niż rysopis. Malta to już legenda. Ci ludzie, to miejsce, te emocje – serce wyrwane żywcem i obłęd od nadmiaru wrażeń. Nigdy nie zapomnę…
Pospisuję się pod tym komentarzem w 100%
Wow, naprawdę rewelacyjnie się czyta! Chcemy więcej!
Cieszę się, że wypad na Litwę się udał! A co do Camino… jest na Liście Marzeń już od dawna i pewnie coraz bliżej, nawet jakby to miała być wersja minimum.
Dziękuję, to bardzo miłe!
Może u mnie było inaczej, bo chociaż dla mnie to była podróż (w sensie – nie byłam w domu), to jednak to było zwykłe, stacjonarne życie 😉
Bardzo ciekawy post 🙂 Naprawdę fantastycznie opisałaś typy osób, które można spotkać w podróży. Ja mam to szczęście, że najczęściej spotykam dusze towarzystwa i podróże mijają mi bardzo miło 🙂
Super!
Wow nie tylko pięknie opisujesz miejsca ale i ludzi 🙂 pozdrawiam
Pisałaś wczoraj o Ani z Zielonego Wzgórza, przywołując dobre wspomnienia adziś ja Tobie powiem, że uważam, iż masz niezwykły dar do opisywania rzeczywistości i dostrzegania rzeczy, na które mało kto zwraca uwagę (jak ta herbata w miseczce a nie kubku czy niebieskie koszule). Nie zmarnuj tego, bo czytam bloga od dawna, ale dziś czytałam na wdechu. Pozdrawiam
Przeczytalam z duzym zainteresowaniem, bardzo ciekawa galeria osob i swietnie opisanych. Malta, jak widac, dala Ci bardzo duzo ,bedziesz ja wspominala cale zycie. A Camino de Santiago zrob! Oprocz ciekawej drogi pod kazdym wzgledem, spotkasz niezwyklych ludzi w czasie wedrowki. Ja spotkalam przedstawicieli 42 narodowosci!
I dziekuje Ci za polecenie mi Litwy, wrocilam bardzo zadowolona.