Jesień się skrada – po cichu, na palcach, jakby niezauważona. Wciąż ciepłe dni, ciągle słońce świeci, chociaż wcześnie zapadająca ciemność sugeruje, że coś się zmienia. Cieszę się tym, co za oknem, bo wiem, że to ostatnie chwile kolorów i pozytywnej, radosnej aury. Wkrótce nastanie epoka szarości.

Gdy będzie już zimno, ponuro i źle, wejdę pod koc, odpalę laptopa i zajrzę na swojego bloga 🙂 Przeniosę się myślami i wspomnieniami do dni upalnych, rozkosznych i leniwych, do drżącego od gorąca i pyłu miejskiego powietrza, do umęczonych niekończącymi się spacerami stóp, do letniej sukienki klejącej się do pleców. Zatęsknię za wakacjami i za pewnym sierpniowym weekendem.

To był bardzo intensywny wypad do Wrocławia. Udało mi się nawet na szybko spotkać z Emilią, tancerką flamenco, bohaterką mojego ostatniego wywiadu. Kawa i francuskie śniadanie, świeże croissanty, słodka konfitura i zapach jajecznicy ze stolika obok. Poważne rozmowy o przyszłości, zupełnie niepoważne o etapie życia, na którym teraz jesteśmy. Westchniecie nad tym, co już za nami.

Na wyjeździe byłam z osobą, dla której to była pierwsza wizyta we Wrocławiu, więc chciałam pokazać możliwie jak najwięcej w jak najkrótszym czasie, bo miałyśmy tylko jeden dzień, nim wieczorem uciekniemy do mojego Taty na wieś, zaszyjemy się na tarasie, rozpalimy grilla i nic nie będziemy musiały. Plany miałam ambitne, listę miejsc do zobaczenia, ale spłonęły one szybko.

Dosłownie płonęły, żywym ogniem, w 30*C. Hot town, summer in the city. Już w czasie śniadania zaczęłam się topić razem z masłem rozsmarowanym na rogaliku. Ufff. A miało być tylko gorzej 😉 Nie narzekałyśmy, ale sił chwilami brakowało, by iść dalej w palącym słońcu. W czasie wizyty na Ostrowie Tumskim uznałyśmy, że dobrym pomysłem będzie rejs.

W sezonie jest ich kilka, do wyboru do koloru. My zdecydowałyśmy się na taki trwający około godziny, na niewielkim stateczku z zakrytym dachem (niektóre były odkryte – nie próbuję sobie nawet wyobrażać jakby to się skończyło w taką pogodę). Było bardzo przyjemnie i .. sennie.

Cień, bujanie, dużo zieleni dookoła wystarczyło, żebyśmy zeszły z pokładu na miękkich nogach, marząc o kanapie pod wielkim drzewem, pełnej miękkich, kolorowych poduszek.

Do pionu postawiła nas puszka zimnego picia i kolejny punkt wycieczki : Hala Targowa na ulicy Piaskowej 17. La Boqueria to nie jest, bardziej przypomina Wielką Halę Targową w Budapeszcie, chociaż ja jestem daleka od porównań. Hala Wrocławska jest Wrocławska i tyle. Fajna po swojemu.

Nie jest duża, ale smaczna i owszem. Jest nabiał, są wędliny, zioła, przyprawy, herbaty, ciastka.

A przede wszystkim owoce i warzywa, naprawdę wspaniałej jakości i w nie najgorszych cenach.

Trafiłyśmy akurat na początek II sezonu truskawek – tych wczesnojesiennych, mniejszych, nieco poziomkowych w smaku. Bardziej bladych, ale obłędnych w smaku. Do tego borówki-giganty.

Są też kwiaty świeże i sztuczne, artykuły gospodarstwa domowego, różne drobiazgi. Wszystko.

Kupiłyśmy całą siatę słodkich owoców, siedziałyśmy na ławce, płukałyśmy wodą z butelki i tak wcinałyśmy, że aż się nam uszy trzęsły. Kartka z planem zwiedzania gdzieś się zapodziała, ale to już nie miało większego znaczenia. Lenistwo doskonałe, chwila idealna. Kocham takie momenty.

Po dłuższym odpoczynku ruszyłyśmy spacerem w kierunku Szewskiej, gdzie planowałyśmy obiad.
c.d.n.
15 komentarzy
Wrocław to jedno z ładniejszych miast, w jakich miałam okazję być. Fajnie, że pokazujesz go od takiej codziennej strony 🙂 Planując taka wycieczkę należy poszukać odpowiedniego noclegu. Dobrą opcją mogą być staragarbarnia.pl/hotel/ Nie wszyscy lubią tłum ludzi i hałas, więc na wypoczynek wolą udać się w spokojniejsze miejsce.
Ojej szkoda! Cos niemilego Cie tam spotkalo?
Z pewnością są tańsze miejsca, ale to jest atrakcyjne od strony turystycznej 🙂
Piękne miasto. Jestem w nim też latem i zawsze miło wspominam tę wizytę. Pozdrawiam 🙂
Mieszkam tu, ale bardzo lubię oglądać Wrocław na zdjęciach. W głowie mam jego kolorowy obraz, który pomaga mi przetrwać ponure dni. Na Halę Targową właściwie nie chodzę, choć mam dość blisko. Drogo tam, a znam miejsca, gdzie znajdę to samo w bardziej przystępnej cenie, ale sama hala ma fajny klimat.
Wrocław to chyba taka polska Afryka. Kiedy tam jestem, zawsze jest gorąco. I ma się ochotę jedynie na leniwe spacerowanie.
Pięknie!
Faktycznie, ta hala targowa robi wrażenie. Te nagromadzenie kolorów kojarzy mi się z podobnymi miejscami w Chorwacji czy krajach Azjatyckich. Szczerze mówiąc, że gdyby nie tekst to nie wpadłbym na to, że to Polska. 🙂 Ja niestety mam kawałek drogi do Wrocławia, ale już nie raz słyszałem o tym mieście same pozytywne opinie. W końcu… "Cudze chwalicie, swojego nie znacie". Czas nadrobić zaległości z rodzimego podwórka!
Ja latem nie tęsknię do niczego 😉 Nawet jak mi czasem gorąco, to i tak się cieszę, że jest gorąco 🙂
7 lat we Wrocławiu i zawsze mi mało! Choć znam te zakątki jak własną kieszeń, za każdym razem czuję się oczarowana Ostrowem Tumskim czy Rynkiem… Oj tyle wspomnień 🙂 I choć zdarza mi się źle pisać o Wrocławiu, to tylko dlatego, że tak kocham to miasto i boli, kiedy jest zaniedbane albo nie dba o wszystkich mieszkańców (np. niepełnosprawnych)… A dodam, że od niedawna ulubionym miejscem we Wrocławiu jest… zoo! Warto się wybrać i podziwiać, jak zwierzęta mają coraz lepsze warunki 🙂
Myślę, że polskie lato ma inny wymiar niż w krajach ciepłych, gdzie ono po prostu zawsze jest w miesiącach w których być powinno, u nas w kraju czekamy cale 10-m-cy na te wyjątkowe cieple dni, patrzymy na każda prognozę pogody czy to już, czy na pewno jutro, za tydzien w weekend będzie ciepło… a jak te upalne dni przychodzą to mamy dość upałow i tęsknimy do… nie wiem wiosny, jesieni, zimy?
Takie mnie naszły myśli wspominając tegoroczne lato w Polsce, bo uciekłam od tokijskich upałow i trafiłam na wyjątkowe upały w Polsce…
Ale we Wrocławiu jeszcze nie byłam a chętnie kiedyś zajrzę, koniecznie 🙂
Pozdrawiam 🙂
Miłe te wspomnienie lata. Jednak osobiście, nie miło wspominam Wrocław.
zachwyca ta hala targowa
ale wymiata pierwsze zdjęcie z balonami-totalna beztroska i nastrój lata:)
Lubię Wrocław choć nie zwiedzałam go tak długo jakbym chciała niestety.
Nie znoszę upałów, ale czytając tak o rozpływaniu w słońcu stwierdziłam, że przez chwilę chciałabym się poczuć jak to masło;)
Nie byłam jeszcze we Wrocławiu 🙁 Wiem, aż wstyd się przyznać, ale co się odwlecze i tak nadrobimy. Luźno planowaliśmy wypad zimą, ale patrząc na Twoje słoneczne zdjecia aż w dołku mnie zcisnęło, że tak oddaliliśmy ten wyjazd w czasie. Ślicznie!