Valldemossa. Prawdopodobnie jedno z bardziej znanych miasteczek na Majorce. Położone malowniczo wśród gór, kojarzy się przede wszystkim z klasztorem kartuzów, w którym swego czasu mieszkał Fryderyk Chopin z George Sand. Nie zamierzam jednak o tym opowiadać – tę historię zaserwuje Ci każdy papierowy przewodnik.

Wyspę zwiedzałam ze znajomymi i muszę przyznać, że nawet nie poszliśmy na spacer śladami kompozytora. Wciągnęły nas uliczki Valdemossy, ich wyjątkowy klimat. Pokażę więc miasteczko naszym okiem.

Zacznę jednak od ciekawostki – po wyjściu z samochodu zobaczyłam plakat z Michaelem Douglasem. Dopiero w Polsce dowiedziałam się, że ten popularny amerykański aktor ma w okolicy swoją posiadłość z dostępem do morza, a nawet założył centrum kulturalne Costa Nord. [edit 2019: w roku 2018 Michael wystawił dom na sprzedaż za niebagatelną kwotę 60 mln $! Niestety zabrakło chętnych do zakupu).

Drugim, po Chopinie symbolem Valldemossy jest ogromna ilość kwiatów i dbałość o drobne nawet szczegóły.

A detale to jest to, co Agnieszki lubią najbardziej! W podróży towarzyszyła mi Aga z bloga Aga Nuno Barcelona. To było nasze pierwsze spotkanie i z radością wykorzystałyśmy na nim czas na ich podziwianie.

Ah te kwiaty! Doniczek z roślinami jest mnóstwo. Stoją, wiszą, dyndają na wietrze. Prawie zawsze towarzyszą im malowane obrazki i kafelki, przedstawiające postaci świętych lub życiowe scenki. Wygląda to urokliwie.

Valldemossa jest pocztówkowa i kolorowa. Pomimo, że bardzo zatłoczona i pełna turystów (nawet przed sezonem). Warto zejść z utartych szlaków, zajrzeć w boczne uliczki. Można wówczas znaleźć cichą kawiarnię serwującą smaczną kawę i drożdżówki ensaimada (na zdjęciu poniżej). To proste, drożdżowe ciasto zawinięte na kształt muszli ślimaka. Posypane cukrem pudrem lub nadziewane dżemem, kremem lub czekoladą.

Wracając do samego miasteczka i jego estetyki. Urzekają mnie takie widoki. Świadomość, że ludziom nie jest obojętne co ich otacza, jest budująca. Trochę pracy, pomysł i niewielkie koszty mogą ze zwyczajne drzwi wejściowe przemienić w małe dzieło sztuki.

Nie mam zbyt wielu wspomnień z Majorki. Wyjazd wypadł w niezbyt prywatnie ciekawym dla mnie czasie. Myśli uciekały gdzieś daleko, zamiast przeżywać dni zgodnie z mottem “Gdziekolwiek jesteś – bądź“. Ale takie jest już życie. Nic się nie dzieje bez przyczyny i wszystko się dzieje we właściwym czasie. Nawet jeśli w danej chwili trudno to zaakceptować i w to uwierzyć.
Na zdjęciu poniżej – słynne ciasto gató d’ametlla z mielonych migdałów, bez dodatku mąki serwowane z mlekiem migdałowym.
