Marzyłam żeby zobaczyć różne oblicza Nowego Jorku. Byłam ciekawa jak wygląda z perspektywy mostów, wysokich pięter drapaczy chmur czy z pokładu promu płynącego na jedną z wysp. Najprościej byłoby się wybrać na Liberty Island, ale ciągnąca się na kilkanaście metrów kolejka chętnych była mocno zniechęcająca. Nie da się ukryć, że Statua Wolności przyciąga turystów z całego świata jak magnes.

W dniu, w którym zwiedzałyśmy Dolny Manhattan z Wall Street i okolice World Trade Center, zdecydowałyśmy się popłynąć na Staten Island. Prom jest bezpłatny i trochę niefortunnie wybrałyśmy godzinę, gdy mieszkańcy wracają do domów po długim dniu pracy. Było tłoczno, ale widoki i kolory wynagrodziły jednak wszystko!

To był taki trochę dzień pamięci. Lower Manhattan zwiedzałyśmy z przewodnikiem w ramach Free Walking Tour (spacery z przewodnikiem wynagradzane według uznania uczestników). Nie da się ukryć, że znaczną część wycieczki rozmawialiśmy o historii imigracji w Nowym Jorku (ze względu na bliskość Ellis Island, która była pierwszym przystankiem w drodze do lepszego świata) oraz o zamachach z 11 września 2001 roku.

Muszę przyznać, że znalezienie się w sercu wydarzeń sprzed 17 lat robi wrażenie. Pamiętam jakby to było wczoraj – wróciłam ze szkoły, włączyłam “Beverly Hills 90210” i zaczęłam odrabiać lekcje. Nagle odcinek został przerwany, a na ekranie pojawiły się płonące wieże. To wszystko było tak abstrakcyjne, że nie mogłam uwierzyć, że dzieje się naprawdę. I to w mieście, które zawsze wydawało się tak silne i stabilne.

W tym miejscu wciąż czuć ducha tamtych zdarzeń, wpada się w pewną zadumę. Widziałyśmy ludzi, którzy płakali, na których twarzach malował się wielki smutek. Dla wielu to już miejsce jak wiele innych, rany się zagoiły i trzeba żyć dalej. Ja nie umiałam tam zrobić żadnego zdjęcia. Czułam gdzieś w środku, że nie powinnam.

Podróż na Staten Island nieco nas orzeźwiła. Wiatr rozwiewał włosy, a widok na zachodzące nad Manhattanem słońce był cudowny. Po zejściu z promu udałyśmy się do parku z pomnikiem w kształcie skrzydeł upamiętniającym 274 mieszkańców wyspy, którzy zginęli w czasie wspomnianych wyżej zamachów.

Każda z osób została upamiętniona tablicą z imieniem i nazwiskiem. Przy części osób są również informacje o tym, kim byli. Patrząc wprost pomiędzy dwie części pomnika, widać miejsce, w którym niegdyś stały dwie wieże. Spodobał mi się on bardzo. Jest skromny, ale dumny i elegancki. Był taką “kropką nad i” tego konkretnego dnia. Do tego piękny widok na Nowy Jork na chwilę przed zmierzchem i sylwetka Statuy Wolności gdzieś w oddali.

25 komentarzy
Naprawdę super blog.
Twój blog jest bardzo ciekawy. Mam nadzieje, że dodasz kolejny wpis.
Bardzo ciekawy blog dający do myślenia. Czekam na kolejny wpis tak samo interesujący jak poprzednie Twoje artykuły.
Jestem pod wrażeniem prowadzonego przez Ciebie bloga.
Bardzo ciekawy wpis. Nie wiedziałem zbyt wiele na ten temat.
Artykuł ciekawy, taki dający do myślenia.
Muszę przyznać, że blog jest naprawdę interesujący.
Pięknie. Byłam tam i mam nadzieję, że wrócę. Dziękuję za przywrócenie wspomnień!
Informacje są bardzo ciekawe. Przykuły moją uwagę.
Naprawdę super blog, lubie na niego wchodzić.
Bardzo fajne informacje. Czekam na kolejne.
Interesujący blog. Dawno nic nowego nie dodawałeś, a szkoda. Twoje artykuły są naprawde ciekawe, więc z chęcią bym przeczytał nowy wpis.
Super blog, każdy wpis posiada bardzo ciekawe informacje.
Blog jest naprawdę fajny. Musisz mieć ogromny talent żeby dodawać takie wpisy. Czekam na kolejny ciekawy artykuł.
Przepiękne miejsce, warto się tam wybrać. W przyszłym roku wybiorę się tam na pewno na wakacje 🙂
Naprawdę super blog. A jeśli nie wiecie co za prezent kupić żonie to polecam jakieś oryginalne koszulki.
Musze sie tam kiedyś wybrać!
Wszystko warto zobaczyć na własne oczy.
Widok który niby każdy zna ale jednak zobaczyć na własne oczy to wyjątkowe doświadczenie.
Bardzo fajny blog, który dostarcza wiele ciekawych informacji.
oo, widzę że dodałaś ten wpis w dniu, w którym też mieliśmy w planach płynąć na staten island ale pogoda była tak zła, że zrezygnowaliśmy po przepłynięciu na governors island i od razu z powrotem się poddaliśmy 😉 a poza tym, 11.09 przeszedł dla nas, jako turystow zupełnie niezauważenie, serio, a wysiedliśmy na stacji metra pod samym WTC. widzieliśmy tylko kolumny światła.
Muszę przyznać, że blog jest naprawdę interesujący.
Dzisiaj w pracy pomyślałam o tym, że dawno nie pisałaś i chyba Cię myślami ściągnęłam…
Też pamiętam "tamten" dzień – koniec wakacji w Grecji, zbliżał się mój powrót do domu a ja panicznie przerażona bo byłam przekonana, że na pewno wybuchnie wojna a jestem tak daleko od rodziny. Teraz trochę się śmieję z tego mojego strachu ale wtedy naprawdę się bałam. Myślę, że ten dzień na każdym odcisnął ślad.
Zdjęcie "poniżej" Ciebie wpatrzonej w horyzont – niesamowite!
Bardzo piękne zdjęcia i fajny tekst pełen emocji, bo wyprawa ta właśnie taka była. Pozdrawiam serdecznie. 🙂
zdjęcia jak pocztówki:)