Szkocja. Marzyłam od dawna, ale raczej po cichu. Wielka Brytana to kierunek, który mam w głowie i sercu, ale ceny delikatnie mnie odstraszają. Kiedy w połowie wakacji zobaczyłam skandalicznie tani bilet do Glasgow, nie zastanawiałam się zbyt długo. Mając już jakiś punkt zaczepienia, łatwiej jest powalczyć o realizację planu. Ten rok jest finansowo niezbyt przyjemny, ale wierzę w to, że chcieć znaczy też móc.

Od tego momentu wszystkie swoje działania i decyzje zakupowe podporządkowałam temu wyjazdowi. Odkładałam każdy grosz, kombinowałam jak mogę dorobić cokolwiek. Oglądałam każdą złotówkę zanim wydałam na coś, czego nie potrzebowałam. I udało się – uzbierałam potrzebną kwotę!

Nie udowodnię, że ciepłe scones z dżemem i masłem są lepsze niż scottish breakfast. Miło by było móc z kimś dzielić te wrażenia. Albo móc dzielić z kimś pizzę, która chociaż wspaniała, okazała się za duża dla 1 osoby. Sernik też był za duży, idealny do podziału. Na miejskim cmentarzu, mimo, że pięknym, też byłoby raźniej spacerować z drugą osobą. Lubię samotne podróże, ale chyba coraz mniej.