Uwielbiam wszelkie targowiska, targi, mini-targi, ryneczki, bazarki czy jak kto nazywa możliwość kupienia świeżego jedzenia na świeżym powietrzu. Byłam zachwycona, jak wielki ich wybór oferuje Paryż!

Zakupy na targach to czysta przyjemność w porównaniu z klimatyzowanymi supermarketami. I zupełnie inna jakość. W wielu przypadkach kupujemy towar prosto od producenta, który chętnie opowie o tym co sprzedaje, jak to jeść (nie zawsze jest to oczywiste!) i wybierze dla nas najpiękniejsze warzywa i owoce ze swojego straganu.

Poza tym, takie jedzenie często jest świeże, nie pochodzi z chłodni ani nie musiało przejechać pół Europy, żeby trafić na stół. Jest też zdrowsze. W sezonie mam swoich sprawdzonych dostawców w Warszawie, ale dziś jednak chciałabym się skupić na Paryżu, który oferuje mnóstwo targów z żywnością.

Czytałam kiedyś książkę “Francuzki nie tyją”, genialną w swojej prostocie. Nie jest to żadna dieta cud czy inna bzdura, a bardzo lekka publikacja o zasadach kulinarnych jakimi kierują się mieszkańcy Francji. Żałuję bardzo, że ją sprzedałam i to za grosze, bo dziś chętnie bym ją przeczytała, a jest prawdziwym białym krukiem.

Autorka podkreślała znaczenie lokalnych targów, gdzie można kupić jedzenie bio. Często z certyfikatami albo od małych producentów, którzy ręczą za jakość swoich towarów i wiedzą o nich praktycznie wszystko.

Kiedyś spotkałam się z informacją, że w Paryżu jest ponad 80 targów – większość otwartych i kilka zadaszonych. Są one mocno wspierane przez władze miasta, którym zależy na zdrowiu i zadowoleniu mieszkańców.

Większość rozpoczyna działalność wczesnym porankiem i kończy w godzinach popołudniowych. Najpopularniejsze lokalizacje to place i uliczki, często ładne i klimatyczne, dodatkowo ożywające w czasie targu.

Można kupić mięso, ryby, wędliny i wszystkie istniejące rodzaje sera. Do tego miody, dżemy z małych gospodarstw, ciepłe i chrupiące pieczywo. Jest także przeogromny wybór sezonowych warzyw oraz owoców.

Ulice handlowe są wyłączone z ruchu samochodowego, więc spokojnie i bezstresowo można spacerować między stoiskami. Ja chętnie kupowałam sery, pojedyncze plastry suszonych wędlin, oliwki na wagę, małe kiełbaski, suszone pomidory w zalewie, marynowane karczochy, bagietki i ruszałam z nimi nad Sekwanę albo do jakiegoś parku, aby przygotować śniadanie lub kolację.
Ciekawa jestem czy masz jakieś swoje ulubione targi? W miejscu w którym mieszkasz albo za granicą?

18 komentarzy
podróżowałem po Francji, oczywiście również po Paryżu, w nietypowy sposób, bo kamperem – wypożyczalnia kamperów okazała się doskonałym pomysłem, nieco tańszym, ale dużo sprytniejszym pomysłem niż nocowanie w hotelach! polecam i Paryż i Francję i podróż kamperem
Ja też jestem fanką różnych rynków i targowisk,zawsze są jednym z pierwszych miejsc do zobaczenia w czasie podróży :)Moim zdaniem najlepsze są te w małych miejscowościach najlepiej nieturystycznych, wtedy sprzedawcy są bardziej ,,wyluzowani", zagdaują, częstują pysznościami etc. 🙂
O tak, targi, bazary z pysznym jadłem to to, co tygryski lubią najbardziej.
Nie miałam przyjemności odwiedzić tych w małych miejscowościach, ale wyobrażam sobie, że muszą być fantastyczne!
Czytałam ten wpis zaraz po opublikowaniu i serdecznie polecam jego lekturę innym 🙂
To prawda, cudowne są takie targi. Mają swój klimat. 🙂 W dodatku takie jedzenie jest znacznie smaczniejsze niż z supermarketu.
Pozdrawiam
~Aria
ariairosa.blogspot.com
Również jestem zwolenniczką tego typu zakupów – niestety w Polsce nie ma aż tylu produktów na ryneczkach i targach. Bardzo rzadko można spotkać osoby wystawiające sery własnej roboty albo swojskie wędliny.
Ja też przepadam za targami. Dobrze pamiętam targ w Las Palmas, te przeogromne ilości świeżych produktów to jest to. Chciałbym tam jeszcze kiedyś wrócić.
Przyznam się szczerze, dałabym się teraz pokroić za truskawki i trochę tego, co na ostatnim zdjęciu 😀
Zachwycająca kolorystyka, powodująca zdecydowane wydzielanie soków trawiennych.
Apetycznie fantastyczne spojrzenie na targ:)
mmm – idę coś zjeść. Szkoda, że wirtualnych zakupów nie mogę zrobić:)
pozdrawiam
Az slinka cieknie 🙂
Jadłoby się oczami!
Piękne zdjęcia !
Przepysznie wyglądają sery i owoce 🙂
A szczególnie winogrona i truskawki .
fajne
a ja mam 2ga czesc ksiażki
Oh faktycznie, Francuskie targi są zachwycające, zwłaszcza w tych małych miejscowościach, gdzie można kupić świeże produkty regionalne i inne smakołyki 😉 Bardzo ciekawy post
za parę dni będę w Paryżu i wybieram się na "Le Marché des Enfants Rouges" podobno są najstarsze w Paryżu, ładne zdjęcia…
A co do książki 'Francuzki nie tyją', to też o niej słyszałam, ale nie udało mi się do niej dotrzeć. Jednak część francuskich sekretów w tym temacie zdążyłam już odkryć, zainteresowanych odsyłam tu:
bretonissime.blogspot.fr/2013/06/francuski-przepis-na-linie-le-regime-la.html
Akurat w Paryżu nigdy nie byłam na targu, za to często zdarzało mi się trafiać na nie w innych francuskich miastach oraz małych miejscowościach, gdzie oprócz jedzenia na targu znajdziemy… prawie wszystko 😉 Niestety w przeciwieństwie do produktów spożywczych wysokiej jakości (za którą trzeba jednak często słono zapłacić), ubrania, buty, akcesoria inne przedmioty są najczęściej w bazarowym stylu i to mnie trochę zniechęca do takich targów. Nawet jeśli koncentruję się na zakupach spożywczych, tuż obok sprzedawca krzykiem namawia do zakupu parasolek itp. Ale np. Marché des Lices w Rennes to ogromny targ, który bardzo lubię 🙂