Uwielbiam miasta, które mają wodę. Dużo wody. I to takiej, z której aktywnie mieszkańcy korzystają. Jadąc do Sztokholmu cieszyłam się na spacer promenadą przy porcie, na łódki. Porty mają w sobie coś niesamowitego, coś, co wywołuje we mnie szybsze bicie serca.
Statki kojarzą mi się z przygodą, z odkrywaniem nowych miejsc. Z opowieściami z krańca świata, z szantami, z dumnymi kapitanami i ich załogami zawijającymi do różnych portów.
Transport wodny ma w sobie coś, czego nie mają samoloty, autobusy, pociągi. Jakąś magię, wiatr we włosach, przestrzeń, poczucie wolności, ciekawe historie zasnute mgłą.
Sztokholm oferuje dużo możliwości zwiedzania miasta od strony wody, a mnie na rejsy nie trzeba długo namawiać, jeśli są, zawsze skorzystam. Dość długo zastanawiałam się, który wybrać i w końcu wykupiłyśmy na sobotę Little Archipelago Tour statkiem S/S Stockholm.
Wypływałyśmy z portu przy promenadzie Strandvägen o godzinie 12.00. Byłyśmy odpowiednio wcześniej, więc na pokład weszłyśmy jako pierwsze, co pozwoliło nam zająć najlepsze miejsca. Można kupić bilet w dwie strony do portu Vaxholm (wówczas nie schodzi się ze statku) lub dwa osobne bilety na różne godziny, dzięki czemu można zejść na ląd na 2-3 godzinki.
My miałyśmy niewiele czasu, więc wersja samego 3h rejsu wydała nam się optymalna. Można w czasie rezerwacji wybrać opcję z lunchem, dopłata nie jest duża (niecałe 100 SEK), ale menu nie było dla nas do końca jasne, więc zrezygnowałyśmy. Gdy nadeszła pora lunchu, zeszłam na chwilę na niższy pokład i mi szczęka opadła. Zobaczyłam szwedzki stół z takimi rarytasami, że przetarłam oczy ze zdumienia. Wydaje mi się jednak, że to chyba było coś przygotowanego specjalnie dla dużej, zorganizowanej grupy Niemców, którzy z nami płynęli.
Ta kolorowa serpentyna to wesołe miasteczko Gröna Lund, jedna z licznych atrakcji ogromnej, zielonej wyspy Djurgården. To duży lunapark z m.in. 7 kolejkami górskimi. Płynąc obok słyszałyśmy wrzaski tych, których widzicie w górnej części zdjęcia 😉 Jest to najstarszy tego typu park rozrywki / lunapark w Szwecji, założony w 1883 roku.
Powyżej, wśród zieleni mały zamek Kastellet na malutkiej wyspie Kastellholmen. Przepiękna panorama centralnej części Sztokholmu widziana z odpływającego statku.
Zielone tereny wyspy Djurgården. Bardzo żałuję, że nie miałam więcej czasu, by pojeździć na niej wypożyczonym rowerem. Jeśli znów odwiedzę to miasto, to będzie pierwsza rzecz jaką zrobię. W ogóle muszę przyznać, że w Sztokholmie spodobał nam się fakt, że każda z wysp archipelagu czymś się charakteryzuje.
Na jednej jest Starówka, inna jest ogromnym parkiem, kolejna handlowa z nutą wieczornego życia. Dzielnice mają zróżnicowany klimat, różnią się mocno od siebie, w każdej jest coś innego i fajnego. Dzięki temu nie ma nudy.
Im dalej od centrum miasta, tym widoki stawały się bardziej sielskie i zachwycające.
Spokojne życie – koszenie trawy, pływanie kajakami i łódeczkami, grillowanie w ogródku.
Zachwycało mnie niezwykle czyste, przejrzyste powietrze i wiele poziomów chmur na niebie.
Po ok. 1.5h spokojnego rejsu dopłynęliśmy do miasta Vaxholm. Część osób zeszła ze statku, by spędzić tam trochę czasu, my natomiast podziwiałyśmy je jedynie z daleka.
Wygląda sympatycznie, bardzo kurortowo, ale nic więcej nie jestem w stanie powiedzieć.
W wielu sklepach spożywczych dostępne są barki sałatkowe, z dużym wyborem składników, z których można stworzyć ulubioną sałatkę. Kilogram kosztuje 119 SEK (ok. 55 zł, co jak na ceny szwedzkie nie jest wygórowaną kwotą). My postawiłyśmy na mix świeżych fasolek, kaszę gryczaną z warzywami, suszone pomidory i górę krewetek.
Za porcję, którą najadłam się na ponad 4h zapłaciłam niewiele ponad 20zł a było pysznie.
Uważam, że sam rejs to były naprawdę dobrze wydane pieniądze (250 SEK / 115 zł). Bardzo relaksujący, przyjemny. Czułam, jak odpoczywają mi oczy, wpatrzone w zieleń i niebieską wodę.
Wróciłyśmy do portu na chwilę przed burzą. Ledwo zaczęłam spacerować, zaczęło znowu padać. Chwilę się złościłam, ale zaraz mi minęło. Przypomniałam sobie wpis o Porto, w którym pisałam, że deszcz ma swoje dobre strony. Ruszyłam więc dalej.
0 comment
Dziękuję za tę wirtualną podróż. Tych miejsc jeszcze nie zwiedziłam. Pozdrawiam.
Sprawdzam i widzę, że tu tez mojego komentarza nie ma! No nie wiem czemu nie publikują się, ale tu tez byłam i pisałam o swoich pozytywnych wrażeniach z oglądania fotek. Trochę mi się niektóre miejsca z Sopotem kojarzą, no ale w końcu az tak daleko od Sopotu nie jest.
Coś fantastycznego. Jak jest dobra pogoda to przypomina to bardziej Morze Śródziemne niż Morze Bałtyckie. Mieszkać w Szwecji i nie mieć łódki, to nieporozumienie. Tyle wody, że wielka strata nie korzystać 🙂
Coś fantastycznego. Jak jest dobra pogoda to przypomina to bardziej Morze Śródziemne niż Morze Bałtyckie. Mieszkać w Szwecji i nie mieć łódki, to nieporozumienie. Tyle wody, że wielka strata nie korzystać 🙂
Ciekawe miejsca, klimatyczne domki nad wodą:)
Bardzo przyjemnie się czyta twoje wrażenia z podróży. Ja idąc za podobną ideą zatrzymywania wspomnień też utworzyłam blog o przebytych wyprawach po miastach Polski i Europy. Powodzenia w prowadzeniu bloga ! 🙂
Cieszę się, że Sztokholm Ci się podobał, że Szkiery Cię zachwyciły, widzę na Twoich zdjęciach, że wydobyłaś z tych miejsc to, co najpiękniejsze 🙂
Żaglowiec piękny!
Współdzielę z Tobą miłość do wody i wodnych środków transportu. Świat widziany z takiej perspektywy to zupełnie inne doznania. Połączenie fasoli z kaszą gryczaną i krewetkami zupełnie mi nie pasuje ( tak na słuch 🙂 ) ale na zdjęciu wygląda przepysznie! Uwielbiam niebo z kilkoma warstwami chmur i mówię na to chmury w 3D.
Fajna wycieczka, a danie naprawdę musiało być sycące 🙂
Wszystkie zdjęcia niczym niezwykłe pocztówki 🙂
Też uwielbiam wodę (w końcu mieszkam nad nią;) ) i bardzo mi się podobają te Sztokholmskie klimaty, czuję się coraz bardziej zachęcona:).
Wstrzeliłaś się w samo sedno. Uwielbiam wodę i nie wyobrażam sobie nie zobaczyć archipelagu. Zapraszam na relację pod koniec września!
ja też żałuję z oczywistych przyczyn, że muszę w takim celu aż nad Zalew jechać:)
Świetny pomysł na Sztokholm. Ja zwiedzałam tylko na nogach. Ale chciałabym tam kiedys wrócic więc być może wtedy wybiorę się na rejs 🙂
Tez kocham wode i porty! A takie miasto na wyspach to juz w ogole marzenie. Wiesz, umknelo mi to jakos, ze Sztokholm ma AZ tyle wody, dzieki za kaganek oswiaty :))
PS. Troche zazdroszcze 😉