Emilię poznałam w czasie wiosennego pobytu w Sewilli, na obiedzie w Corral del Conde. Zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie – ciepłej i sympatycznej dziewczyny, która wie, czego chce od życia i umie o to walczyć. Prawie pół życia tańczy flamenco i większość decyzji, jakie podejmowała przez ostatnie lata, ma bezpośredni związek z tą pasją. Przygotowania do tej rozmowy zaczęły już w lipcu, a w trakcie jej powstawania zrozumiałam, że niewiele dotąd o bohaterce wiedziałam. Jej droga nie była łatwa, sukcesy przeplatały się z porażkami, ale Ona wychodziła z tego silniejsza. Podziwiam siłę, z jaką realizuje marzenia i fakt, że wszystko, co osiągnęła, zawdzięcza sobie. Zapraszam na spotkanie z Emilią Dowgiało, tancerką flamenco.
Kiedy zainteresowałaś się tańcem? Czy od początku było to flamenco?
Co takiego ma w sobie flamenco, że po tylu latach poczułaś nagle, że “to jest to”?
Zaczęłaś od nauki flamenco w Polsce.
Kiedy poczułaś, że to więcej niż hobby i że chcesz się zająć tańcem flamenco na poważnie?
Skąd ja znam takie przygody… Podziwiam jednak wytrwałość w dążeniu do celu!
A kiedy udało Ci się w końcu zacząć uczyć flamenco w Hiszpanii?
Wykładałaś w Wyższej Szkole Filologicznej, założyłaś swój zespół taneczny i…
Ale mimo wszystko byłaś zdumiona, słysząc na trzecim roku, że wciąż niewiele umiesz?
O czym pisałaś pracę doktorską?
Dużo wyrzeczeń kosztowało Cię spełnianie własnych marzeń?
Twoje życie w Sewilli teraz, a po przyjeździe. Jakie widzisz różnice?
Nie boisz się porównań z Hiszpankami, tego, że ktoś uzna, że “to trzeba mieć we krwi”?
Kiedy Cię poznałam, byłaś bardzo spokojna, delikatna i kobieca. Zdziwiłam się nawet
trochę słysząc, że tańczysz… Flamenco kojarzy mi się z silną, pewną siebie, ekspresyjną,
pełną ognia kobietą. Taka jesteś na scenie. Czujesz czasami, że masz dwa różne oblicza? 🙂
Tańczysz w Sewilli, prowadzisz zajęcia w Polsce. Jakie masz plany?
Powodzenia w dalszej ich realizacji i do zobaczenia, może w Sewilli?