
O kuchni portugalskiej powstał już 1 wpis, ale uczucie głodu i niedosytu wciąż mi towarzyszy. Zapraszam więc na na kolejny odcinek w którym oficjalnie przyznam, że nie mogłabym w Portugalii mieszkać. Dlaczego? Ponieważ ciągle bym jadła! Mówią, że to co się ma na co dzień może się szybko znudzić, ale ja jakoś w to nie wierzę 🙂 Jedzenie w Portugalii jest wspaniałe i nieustannie zaskakuje mnie swoją prostotą.

Niestety ta prostota bywa bardzo kaloryczna. Weźmy na przykład takie pieczywo. Chleb w połączeniu z lekko solonym masłem lub pastą z sardynek wprawiają mnie w zachwyt. Albo z kroplą fantastycznej oliwy i kilkoma oliwkami marynowanymi w świeżym czosnku. Chleb jest ciężki, mięsisty, chrupiący. Można jeść bez końca.



A te wszystkie przystawki? No po co one komu? Nie dość, że pyszne to jeszcze sycące. Ser, oliwki, jakieś krakersy i ten nieszczęsny świeży chleb w oliwie! W pierwszej chwili zachwyt, strzelające konfetti, a za chwilę rozpacz, bo gdy przychodzi danie główne to człowiek już nie ma miejsca. Ale ta ryba tak pachnie, tak kusi, więc przecież sobie nie odmówisz. Obok, oliwy i korka to przecież jedno z największych dóbr Portugalii. Peixe espada, pescada, robalo, dourada, bacalhau, sardinha, atum, salmão. Każdy znajdzie rybę, w której się zakocha już od pierwszego kęsa. Miłośnicy owoców morza też nie będą rozczarowani. Ocean kryje różne niespodzianki.




24 komentarze
A ja taka głodna jestem…Też piję kawę bez cukru 🙂
Pyszności! Aż odrazu chciałoby się pojechać i w pierwszej chwili co zrobić to siąść w jakieś knajpce i smakować 🙂
Oj jakie wspanialosci, no idealne dla takiego łasucha jak ja, no i świetne fotki 🙂
O właśnie! 🙂
Zaintrygowałaś mnie tymi zupami! Dotychczas nigdzie nie udało mi się spotkać z tak pyszną i różnorodną "kulturą zupową" jak w krajach słowiańskich.
Tym bardziej gorącej Portugalii bym o to nie podejrzewała!
Teraz mam kolejny powód żeby udać się tam przy najbliższej okazji 🙂
Oj tak byłam jadłam i polecam!!!
Idę zjeść… Super są wpisy o kuchni z danego kraju. A jeszcze lepsza degustacja;)
Hahaha z tymi kabanosami to faktycznie hicior 🙂 Tez sie uśmiałam 🙂 Ale przyznam, że mnie to kiedyś dotknęło 😛 Jak jechałam pierwszy raz do Tunezji, jeszcze jako nastolatka (w pierwszą podróż bez rodziców), przezorny tatuś próbował mi wepchnąć do walizki właśnie kabanoski i puszki z turystyczną ( bo się kiedyś tak jeździło…), w razie gdybyśmy na tym All Inclusive nie mieli co jeść ;D
Akurat na diecie jestem, a tu z rana takie obrazki! Co za zycie:) 'Za granice z plaecakiem kabanosow' -you mada my day!
Patrze na zdjęcia i jem oczami! W kwestii odkrywania lokalnych smaków w pełni się z Tobą zgadzam 🙂 Nawet nigdy nie próbuję sobie odmawiać miejscowych rarytasów. Obżarstwo szczególnie mnie dotknęło w Grecji, której kuchnią jestem zachwycona. Jednak nie obyło się bez niespodzianek. Już kiedyś wspominałam, że zamawiając na Krecie danie o 'bezpiecznej' nazwie Traditional Cretan Lunch, ostatnim czego się spodziewałam było otrzymanie talerza pełnego ślimaków 🙂 Ale zjadłam, żyję i chociaż mam co wspominać 🙂 Z Katalonii też przywiozłam dodatkowe kilogramy człowieka do kraju… Pochłaniając ogromne ilości hiszpańskiej oliwy w towarzystwie szynki Serrano, kiełbasek Chorizo i chrupiących bagietek i… itd. itp.
No i co narobiłaś?! Zgłodniałam 🙂
Mam podobnie kiedy jadę do Grecji, nie mogę opanować się od jedzenia. Jak widzę i z czego pamiętam kuchnia portugalska jest bardzo podobna do greckiej, tylko słodycze trochę inne 🙂 pozdrawiam cieplutko
same pyszności!:))
Ja to bym spałaszowała rybę z grilla! Najlepiej peixe espada… A na deser kawa i słodycz of kors! 🙂
Myślę, że by Ci smakowało znając mniej więcej Twoje gusta kulinarne 🙂
Ty to wiesz, zbierasz się z domu i idziesz na podbój kuchni lizbońskiej bez problemu! 🙂
Mam nadzieję, że będziesz miała okazję! 🙂
Wlasnie wysiadlam z samolotu , z Porto do Warszawy a Ty mi tutaj takie opowiesci snujesz, bylam 5 tygodni w Portugalii i jadlam caly czas…najgorsze jest to ze najsmakowitsze i najobfitsze jedzenie odbywa sie pora wieczorna…jest to czas na delektowanie sie i rozmowy przy stole.Boze! ile ja dan sprobowalam w czasie tych 5 tygodni!!! ile ryb, ile dorsza zjadlam, Najbardziej spodobal mi sie smakowo ten ktory sie zwie bacalhau com broa….koncze, bo musialabym duzo pisac a walizke trzeba rozpakowac…sciskam
Ale smacznie 🙂 Lokalną kuchnię próbuję ile mogę, jeśli nie niszczy ona mojego budżetu. Jak ceny są podobne do polskich knajp, to moja dupa rośnie :] A portugalskie słodyczki z chęcią bym teraz zjadła!
o kurczę, ślinka pociekła:) doświadczeń z kuchnią portugalską nie mam żadnych poza tut. knajpą Portucale czy jak ona się nazywała, a tam było bez rewelacji, ale sądząc po Twoich zdjęciach i opisach to byłby kulinarny raj dla mnie
Tego nie da się czytać i OGLĄDAĆ z pustym brzuchem 🙂
pysznie!!!
Co tu dużo mówić – czyta się smakowicie:) Dobrze, że przeczytałem ten tekst w porze lunchu;)
Pozdrowienia z Lizbony!
pięknie to wszystko opisujesz plus smakowite foto 🙂 aż chciałoby się skubnąć tamtejszych pysznych smakołyczków, miłego dnia 🙂
Albo cokolwiek, byle portugalskiego i byle w Portugalii, nie? 😉
Masz szczęście, że zaraz idę na obiad bo inaczej chyba bym Cię znienawidziła za robienie mi smaczku… Chociaż i tak, za portugalskie przystawki dałabym się dzisiaj pokroić 🙂 Albo sardynki z grilla. Albo oliwki. Albo bacalhau a bras. Albo pasteis de nata. Albo.. ech, idę jeść!